Italian - Polish (Page 6)

Niezwykły, ale nadzwyczajny obrońca POLSKI i POLAKÓW

Kto przeprosi za bestialsko mordowanych Polaków? – rozmowa z dr. Dorą Kacnelson

Waldemar Brzozowski, Myśl Polska, 19.02.2003

 

 

Jak Pani ocenia politykę władz III RP wobec naszych rodaków na Kresach Wschodnich?

 

– Jak najgorzej. Mianowana przez ówczesnego szefa MSZ ambasadorem RP na Litwie – Eugenia Tejchman, która oczerniała AK-owców i wspierała oszczerstwa litewskich szowinistów pod adresem Polaków. Podobnie postępował inny ambasador RP – Jan Widacki. Oboje przysłużyli się do zniszczenia Uniwersytetu Polskiego w Wilnie, co można porównać tylko z “wyczynem” Nowosilcowa, który zamknął uniwersytet w tym mieście. Wprawdzie – na skutek interwencji Polonii zachodniej – uniwersytet nie uległ kompletnej likwidacji, ale Litwini, korzystając z przyzwolenia polskich dyplomatów, po cichu odebrali placówce uprawnienia akademickie. Obecnie pełni on rolę studium przygotowawczego dla młodych Polaków przed wstąpieniem na uniwersytet litewski. W obronie polskiego uniwersytetu nie stanął również prezydent RP, którego interesuje wstąpienie Litwy do NATO i UE, a nie dramatyczny los Polaków na Litwie. Podobnie milczał Geremek, gdy Litwini aresztowali i zesłali do obozu koncentracyjnego czterech Polaków, którzy domagali się autonomii dla okręgu solecznikowskiego. Dopiero gdy zebrałam 40 podpisów w czasie międzynarodowego forum Dziennikarzy Polonii Świata w Tarnowie, który to dokument wysłano do sejmu litewskiego, zrobił się skandal i uwięzionych zwolniono.

 

Tymczasem mamy do czynienia z “rehabilitacją” OUN-UPA, największym mordercom Polaków stawia się pomniki, w parlamencie ukraińskim znalazł się projekt ustawy promujący UPA jako siłę narodowowyzwoleńczą, niektóre władze lokalne przyznają bandytom z UPA prawa kombatanckie. Także w Polsce zarówno mniejszość ukraińska, jak i wielu polityków oraz usłużnych historyków “polskich” stawia znak równości między AK a UPA. Co więcej, zrównuje się katów z ich ofiarami, a ratującą Polaków (a także wielu Ukraińców) Operację “Wisła” traktuje się jako zbrodnię.

 

– Banderowcy i ich duchowi spadkobiercy podnoszą głowy, ponieważ dysponują wsparciem antypolskich sił na Zachodzie i w USA , a nadto hołubieni są przez władze III RP. Odwiedziłam kiedyś rodziny przesiedlone w ramach Operacji “Wisła” na tzw. Ukrainę Zachodnią, m.in. rodzinę Harenzów. Powodzi im się świetnie. I nikt im nie wykłuwał oczu, nie piłował, nie palił żywcem. Dlaczego więc Kwaśniewski ciągle przeprasza? A kto przeprosi za bestialsko pomordowanych Polaków?! Za dzieci, którym banderowcy przybijali języki do stołów, za wykłute oczy, za palenie żywcem? Napisałam pracę pt. “Jeszcze stoi na wpół spalona stodoła”. Rzecz dotyczy wsi Zady, gdzie w 1943 r. ukraińscy bandyci spalili żywcem Polaków.

 

Poparcie, o którym Pani mówiła otrzymują nie tylko od polityków, ale również od historyków mieniących się historykami polskimi.

 

– Właśnie. Ich adwokatem jest np. prof. Władysław Serczyk, który uporczywie wybiela UPA. W 1997 r. na konferencji polsko-ukraińskiej w Krakowie powiedział, że AK czyniła to samo, co banderowcy. Ponieważ nikt nie zareagował, wstałam i odrzekłam: “Czy nie zakrawa na ironię fakt, że oto ja, Żydówka, przyjechałam do Krakowa aż z Drohobycza, żeby bronić polskiej AK przed oszczerstwami polskich panów profesorów?”. Podobnie zachowuje się wykładowca UJ – Grzegorz Mazur, który w pracy habilitacyjnej o AK przyrównał ją do banderowców. I szacowne gremium profesorów UJ zaakceptowało tę pracę! Dzięki Bogu, nie mam wnuków, bo nie chciałabym, żeby tacy profesorowie ich uczyli.

 

Należy Pani do nielicznych przedstawicieli swojego narodu, którzy stanowczo potępili akcję antypolskich oszczerstw zapoczątkowaną przez Grossa w książce o Jedwabnem. Czy rozmawiała Pani na ten temat ze swoimi rodakami?

 

– Wie Pan, jako dziecko, jeździłam na wieś niedaleko Jedwabnego na letnisko. Poznałam tych ludzi i wiem, że nie byliby zdolni do popełnienia takiego morderstwa, o jakie oskarża ich Gross. Nigdy nie wykazywali tendencji do okrucieństwa. Przeciwnie, wielu z nich narażało życie ratując Żydów przed Niemcami. Książka Grossa jest nieuczciwa i obłudna. Wracając do Pańskiego pytania. W Warszawie rozmawiałam z kilkoma rabinami z USA , którzy pytali, czy jako Żydówka nie przesadzam z potępieniem Grossa. Odparłam, że wzniecanie nienawiści do Polaków jest szczególnie sprzeczne z interesami Ameryki, ponieważ Polska należy do NATO i Polacy są gotowi przelewać krew za amerykańskie interesy, co zresztą czynili już w Afganistanie. Muszą więc szanować Polaków, a nie ciągle oszczerczo ich oskarżać o “mordowanie Żydów”, używać pojęcia “polskie obozy koncentracyjne” czy nazywać Polaków “narodem morderców”. Muszę powiedzieć, że rabini przyjęli moją argumentację.

 

A jakie są według Pani źródła trwającej ciągle antypolskiej kampanii w USA i na Zachodzie?

 

– Środowiska antypolskie w Stanach i na Zachodzie nienawidzą niezależności polskiego ducha, który wiódł Polaków na barykady i dzięki któremu pierwsi obalili komunizm. Usiłują wiec zdeptać polskie poczucie honoru i godności, jak dotąd nieskutecznie.

 

Dziękuję za rozmowę

 

Waldemar Brzozowski, Myśl Polska, 2003-02-19

Jeszcze Polaka nie zginea, ale czy nie zginie?

UWAGA! Ważny komunikat

Styczeń 18, 2014

 

– Senat RP 29 i 30 stycznia 2014 r będzie rozpatrywać ustawę o udziale uzbrojonych, obcych funkcjonariuszy w operacjach wobec ludności cywilnej na terytorium Polski.

 

http://www.senat.gov.pl/prace/senat/posiedzenia/t…ematy,270,1.html

 

Jeżeli jesteś obywatelem polskim, to powinieneś znaleźć czas na kontakt telefoniczny, emailowy, bądź bezpośrednio, na piśmie lub w rozmowie, aby powiadomić senatorów (wszystkich razem i każdego z osobna, bądź tylu ilu zdołasz) o twoim stanowisku w tej sprawie. Wszyscy oni muszą dowiedzieć się od Ciebie, co o tym myślisz. Bezpieczeńswo, prawa człowieka i obywatelskie, nietykalność osobista, wolność, oraz godność, Twoja i twoich najbliższych, od tego zależy.

 

http://www.senat.gov.pl/sklad/senatorowie/

 

Jeszcze Polska nie zginęła, ale czy nie zginie?

Najwyższe uznanie dla obrońcy dobrego imienia POLSKI i POLAKÓW

Wspaniała Żydówka Wielkiej Polski

Jestem Żydówką Wielkiej Polski – tak siebie określiła 20 XI 2002 r., kilka miesięcy przed śmiercią, prof. Dora Kacnelson w czasie ostatniej swojej prelekcji w Klubie Inteligencji Katolickiej w Lublinie.

 

Wygłaszała odczyt „Księża polscy na syberyjskiej katordze”. Mówiła: „Urodziłam się w Wielkiej Polsce, wielkiej kultury, wielu religii, w niej pragnę zakończyć życie”.

 

Wyjaśniała, że terytorialnie Wielka Polska była przed rozbiorami. Pozostała nią duchowo i intelektualnie w czasie rozbiorów, wzbogacała cywilizacyjnie narody Rosji i podbite przez nią plemiona Azji, także przez swych zesłańców na syberyjskiej katordze. Zakończyła prelekcję słowami: „Przed Wielką Polską chylę czoło! Kocham ją, pozostanę jej wierną do końca życia, ja, polska Żydówka”.

 

W pewne zakłopotanie natomiast wprawiła słuchaczy lubelskiego KIK wcześniej, 4 IV 2002 r., w czasie odczytu „Kresy polskie współcześnie: Lwów, Krzemieniec, Wilno. Martyrologia narodu polskiego trwa”. Zwróciła się wówczas do obecnych księży z pytaniem: „Dlaczego ja, córka niedoszłego rabina, na polskich Kresach muszę ustawicznie domagać się od polskich duchownych, by w kościołach nie zamierały polskie modlitwy i śpiewy?”.

 

U Michnika

 

Dora Kacnelson zaskakiwała słuchaczy nie tylko w Lublinie. Z doniesień prasowych wiemy, że na początku lat 90., jak relacjonowała jej przyjaciółka, poszły obie na odczyt Adama Michnika. W dyskusji postulowała większą troskę o Polaków pozostałych po wojnie na obszarze polskim zagarniętym przez Związek Sowiecki. Po swej wypowiedzi usłyszała, że jest antysemitką. Oznajmiła wówczas: „Jestem Dora Kacnelson z Drohobycza. Mój ojciec był w Bundzie, a mój stryj był twórcą państwa Izrael. Co za idiota, nie widzi moich semickich rysów?”.

 

Dora Kacnelson pragnęła osiąść w Lublinie ze względu na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Marzyła o współpracy z uczelnią. Władze miasta prosiła o mieszkanie mogące pomieścić jej pokaźne archiwa. Po śmierci pragnęła przekazać je miastu. Uzyskała przydział na mieszkanie o powierzchni 40 m2. Archiwum nie zdołała sprowadzić do Lublina ani z Drohobycza, ani z Bochni, gdzie miasto ofiarowało jej równie małe pomieszczenie, ani z Berlina, gdzie pod koniec życia przebywała.

 

Dom – oaza wolności

 

Dora Kacnelson urodziła się 19 IV 1921 r. w Białymstoku. Jej ojciec, Beri Kacnelson, porzucił w 1905 r. odbywane w Mińsku studia rabinackie, aby bronić swoich rodaków przed rosyjskimi pogromami. On i koledzy mieli otrzymać rewolwery do samoobrony bezpośrednio od Józefa Piłsudskiego. Matka, Basewa Kacnelson z domu Dojno, rozczytywała się w twórczości Stefana Żeromskiego i wzorem jego Siłaczki uczyła po wsiach biedne dzieci żydowskie i białoruskie.

 

Przedwojenny Białystok pozostał w pamięci Dory Kacnelson jako oaza wolności – także dla Żydów. W mieście rozwijało się swobodnie życie religijne zarówno Żydów, jak i Polaków. Obok chrześcijańskich kościołów istniały cztery synagogi. Funkcjonowały hebrajskie szkoły i gimnazja z językiem jidysz. Działały różne żydowskie organizacje – zarówno socjalistyczne, jak i syjonistyczne.

 

Dzieci z rodzin inteligenckich kształcono często w polskich gimnazjach, do jednego z nich uczęszczała Dora Kacnelson. Polskie i żydowskie uczennice były jej najbliższymi przyjaciółkami. Przejawów antysemityzmu w gimnazjum, jej zdaniem, po prostu nie było.

 

W gimnazjum zainteresowała się twórczością Adama Mickiewicza i Starym Testamentem, którego lekturze oddawała się codziennie wraz z ojcem. Wtedy, w Białymstoku, ślubowała, że odnajdzie grób Mojżesza i napisze książkę o Adamie Mickiewiczu oraz o polskiej poezji powstańczej. Grobu Mojżesza nie odnalazła, ale książek o Mickiewiczu, o polskich powstańcach z XIX wieku i ich poezji, opublikowała kilka.

 

Studia w Leningradzie

 

Szokiem dla rodziców i ich dorastającej już córki stała się okupacja we wrześniu 1939 r. Białegostoku przez – według jej słów – „hordy bolszewickie”. Codziennie z pobliskich domów aresztowano ludzi, wywożono całe polskie rodziny.

 

Ograniczeniu uległo życie religijne ludności żydowskiej. Dora Kacnelson wraz z rodzicami opuściła Białystok pod koniec 1939 r. i przeniosła się do krewnych w Leningradzie. Podjąwszy studia filologiczne na tamtejszym uniwersytecie, była świadkiem presji ideologicznej wywieranej na uczelni zarówno na studentach, jak i wykładowcach. Dostrzegała opór, niestety tylko małej części rosyjskich i żydowskich profesorów, wobec stalinizmu.

 

Już w Leningradzie doszły ją „pogłoski o wymordowaniu polskich oficerów w Katyniu”. Nie dawała więc wiary późniejszym tłumaczeniom wielu obywateli sowieckich, że o zbrodni katyńskiej nic nie wiedzieli.

 

W latach 1946-1949 Dora Kacnelson odbyła w Leningradzie aspiranturę naukową. Jej uwieńczeniem stała się obroniona w 1952 r. dysertacja kandydata nauk (doktorska) „Mickiewicz a poezja ludowa”. Była ona owocem także rozległej kwerendy źródłowej, którą prowadziła, przebywając w latach 1946-1949 w Wilnie. Zbierała wówczas materiały dotyczące zarówno Mickiewicza, jak i losów polskich powstańców z 1863 r. na Litwie, m.in. księży: Antoniego Mackiewicza, Stanisława Iszory oraz – dziś bohatera Białorusi – Konstantego Kalinowskiego.

 

Antysemityzm, z którym Dora Kacnelson zetknęła się – jak stale i publicznie oświadczała – dopiero w Związku Sowieckim, a nie w przedwojennej Polsce, spowodował, że przez wiele lat, mimo żmudnych poszukiwań, nie mogła uzyskać pracy. Otrzymała ją w końcu w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Połocku. Represjonowana, niebawem musiała odejść z tej uczelni. Przeniosła się w 1961 r. aż na wschód Syberii, do Ułan Ude, stolicy Buriacji, a w 1962 r. – do Czyty na wschód od Bajkału.

 

Badała tam dzieje polskich zesłańców, którzy byli przez cały XIX wiek zsyłani przez Rosjan na Syberię. Z uniwersytetu w Czycie usunął ją rektor Mikołaj Babin – wykładowca marksizmu-leninizmu.

 

W Drohobyczu

 

W 1966 r. przeniosła się do Drohobycza, z którym już się na stałe, jako docent, związała. Ze względu na jej erudycję zwracano się do niej „pani profesor”. Ona korygowała, oświadczając: „Jestem doktorem filozofii. Wykładałam literaturę i historię Polski w uczelniach sowieckich jako docent. Za umiłowanie Polski ze wszystkich mnie wyrzucono”.

 

W 1983 r. „za polskość” – jak jej powiedziano – Dora Kacnelson została jednak wyrzucona i z uniwersytetu w Drohobyczu.

 

Polsce, Polakom, mieszkańcom tego miasta i tej ziemi poświęciła się bez reszty.

 

Na uniwersytecie wykładała literaturę i historię polską. Organizowała koła nauki języka polskiego i wieczory poezji polskiej. Jednocześnie, dojeżdżając do Lwowa, prowadziła tam prace badawcze w archiwach i dawnym Ossolineum. Współpracowała wówczas ze znakomitymi Polakami pozostałymi we Lwowie: Mieczysławem Gębarowiczem, Ludwikiem Grajewskim, Kazimierzem Giebułtowskim, Wacławem Olszewiczem i bibliotekarzem, „mądrym polskim Żydem” – Bogdanem Gordonem.

 

Kiedy poszukiwania w Ossolineum uniemożliwiła jej „stalinówka” – jak ją określała – Taisa Kozaczuk, całą swoją niespożytą energię skupiła na działalności oświatowej i charytatywnej w Drohobyczu. To ona ożywiła działalność Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Drohobyckiej. Słowo polskie i wiedzę o dawnej i współczesnej Polsce niosła do odwiedzanych wsi.

 

Przekazywała też pomoc materialną biednej ludności polskiej, o którą zabiegała w kraju. Wielkie nadzieje wiązała ze zrywem „Solidarności” w Polsce. Bolała, że rządy solidarnościowe mogły otoczyć większą opieką Polaków na obszarze byłego Związku Sowieckiego, a tego w pełni nie uczyniły.

 

Emerytury dla weteranów

 

Dora Kacnelson publikowała w Polsce liczne artykuły, drukowała książki: „Z dziejów polskiej pieśni powstańczej XIX wieku. Folklor Powstania Styczniowego”, Wrocław , Ossolineum, 1974 r.; „Poezja Mickiewicza wśród powstańców. Wiek XIX. Z archiwów Wilna, Lwowa, Czyty”, Kraków, Universitas, 1999 r.; „Rok 1863 na Polesiu Kijowskim. Pamiętnik Józefa Sobkowicza” (opracowanie Dora Kacnelson, Krzysztof Gębura), Siedlce, Akademia Podlaska, 2000 r.; „Skazani za lekturę Mickiewicza. Z archiwów Lwowa i Wilna”, Lublin , Norbertinum, 2001 r.

 

W Paryżu w „Kulturze” ogłosiła cenną rozprawę „Polscy naukowcy Wilna i Lwowa pod okupacją sowiecką”. Dla weteranów polskich wojny 1939 r. i podziemia niepodległościowego w Związku Sowieckim z AK, BCh, również NSZ, co dobitnie podkreślała, dobijała się u władz polskich o emerytury.

 

Narzekała na opieszałość polskiego MSZ i podległych mu placówek konsularnych na terytorium b. ZSRS w niesieniu pomocy rodakom. Stwierdzała, że tę pomoc uzyskiwała łatwiej od różnych polskich organizacji społecznych i kościelnych niż państwowych.

 

Demaskowała kłamstwa

 

Dora Kacnelson nie zapomniała o swoich związkach z narodem żydowskim. W Drohobyczu najsilniej zabiegała o zachowanie dorobku malarskiego Brunona Schulza. Najmocniej protestowała, gdy z polecenia Yad Vashem w Izraelu skradziono z Drohobycza freski Schulza.

 

Za martyrologię Żydów, za holokaust w latach II wojny światowej wyłączną odpowiedzialnością obarczała narodowosocjalistyczne Niemcy. Mówiła o holokauście dwu narodów dokonanym przez Niemców: żydowskiego i polskiego. Obarczała odpowiedzialnością Żydów amerykańskich, że nie reagowali, gdy w czasie II wojny światowej trwał holokaust.

 

Krytykowała Amerykański Kongres Żydów za brak chęci niesienia pomocy cierpiącym biedę rodakom w dawnym Związku Sowieckim. Przyznawała rację Normanowi Finkelsteinowi, że Żydzi amerykańscy z martyrologii swych europejskich rodaków czynią dochodowe przedsiębiorstwo holokaust.

 

Nikt ze środowisk żydowskich tak mocno i zdecydowanie nie demaskował kłamstw i fałszerstw Jana Tomasza Grossa dotyczących Jedwabnego, jak Dora Kacnelson. To nie konfabulator – stwierdzała – to wynajęty przez amerykańskich Żydów oszust. Bolała ją i przerażała eskalacja nieuzasadnionych, jej zdaniem, roszczeń finansowych Żydów względem państwa polskiego.

 

Nie mogła zrozumieć, dlaczego niektóre sądy polskie wydają sfałszowane dokumenty na własność pożydowską, jak pisała: „kombinatorom nie mającym ani z prawem własności drogą dziedziczenia, ani w ogóle z narodowością żydowską nic wspólnego”.

 

– Polacy obronili swoją własność w przeszłości przed Rosjanami, przed Niemcami, muszą ją obronić obecnie przed tymi Żydami, którzy stali się niegodni mojego narodu – tak zdecydowane, mocne słowa padały z jej ust.

 

Krytyczna była również względem ruchu feministek oraz w sprawie homoseksualizmu, który jako Żydówka nazywała słowami z Księgi Kapłańskiej Starego Testamentu: „To jest obrzydliwość!”.

 

Przyjaciele z Polski

 

Pozostawała w kontakcie i serdecznej przyjaźni z wieloma Polakami, a także instytucjami w Polsce. Była w stałych kontaktach ze Światowym Związkiem Żołnierzy Armii Krajowej i innymi polskimi organizacjami kombatanckimi. Ceniła współpracę z Instytutem Badań nad Polonią i Duszpasterstwem Polonijnym KUL. Współpracowała z wybitnymi polskimi historykami, m.in. z prof. Stefanem Kieniewiczem, prof. Franciszką Ramotowską, prof. Wiktorią Śliwowską, dr Teresą Stanek z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

 

Współpracowała również i pozostawała w przyjaźni z księżmi profesorami z KUL, m.in. z ks. Romanem Dzwonkowskim, ks. Marianem Radwanem, ks. Edwardem Walewanderem, ks. Zygmuntem Zielińskim. Wspominała o bliskich relacjach łączących ją z dr Heleną Gulanowską z Lublina, prof. Eugeniuszem Niebelskim i prof. Mirosławem Piotrowskim z KUL, dyrektorem Biblioteki KUL Andrzejem Paluchowskim, dyrektorem lubelskiego wydawnictwa Norbertinum Norbertem Wojciechowskim, Jerzym Narbuttem, Bohdanem Porębą z Warszawy, prof. Peterem Rainą z Berlina.

 

W obronie Polaków

 

Dora Kacnelson w publikacjach, a w szczególności w licznych swoich wystąpieniach w kraju i za granicą, z siłą swej mocnej argumentacji broniła dobrego imienia Polaków.

 

Kochając naród żydowski miłością wielką, potrafiła jednocześnie dostrzegać i ganić u jego przedstawicieli wszelkie przejawy antypolonizmu, nawet najdrobniejsze. Irytowała ją opieszałość w czynieniu tego samego przez polski Instytut Pamięci Narodowej. Pisała, być może w nadmiarze żalu, że dostrzega „antypolską pozycję kierownictwa Instytutu Pamięci Narodowej”.

 

Znamiennym mottem opatrzyła Dora Kacnelson swoją książkę „Skazani za lekturę Mickiewicza. Z archiwum Lwowa i Wilna”, wydaną w 2001 r. przez Norbertinum w Lublinie: „Bohaterom Armii Krajowej, walczącym o wolność Polski z okupantem hitlerowskim i sowieckim, broniącym ludność polską i żydowską na ziemi wołyńskiej, lwowskiej i wileńskiej przed zbrodniarzami ukraińskimi i litewskimi, składa hołd – autorka”.

 

Do Lublina Dora Kacnelson przybywała często, zatrzymując się u przyjaciół. Była w ciągłym ruchu, mimo już dość sędziwego wieku. Pod koniec życia coraz rzadziej przebywała w Drohobyczu, coraz częściej w Lublinie, Krakowie, Warszawie, a ostatnio w Berlinie. Tam przed nią zmarł jej mąż, Aleksiej Jegorow, z którym wzięła ślub w 1955 r., po wypuszczeniu go z łagru sowieckiego na Kołymie.

 

 

Pamiętnik polskiej Żydówki

 

Z Berlina Dora Kacnelson pisała do mnie dwa tygodnie przed śmiercią, 15 czerwca 2003 r., prosząc o recenzję wydawniczą jej książki „Ukochałam obydwa narody. Pamiętnik polskiej Żydówki” (17 arkuszy wydawniczych).

 

Druk książki powierzyła wydawnictwu Arcanum w Bydgoszczy. Prosiła mnie o napisanie wstępu do książki, zapowiadała przybycie do Lublina, by kontynuować u władz miasta starania o mieszkanie. Zmarła w Berlinie 1 lipca 2003 roku. Losy maszynopisu wspomnień Dory Kacnelson, które miały być wydane przez Arcanum pod wspomnianym wyżej tytułem, z moim wstępem, są nieznane. Z informacji medialnych wynika, że po jej śmierci zaginęły i wątpliwe jest ich odnalezienie        [Zaginęły… ciekawe, kto je zaginął… – admin]

 

Dora Kacnelson, prosząc mnie o recenzję wydawniczą, przesłała mi konspekt książki podający treść wstępu i pięciu rozdziałów. Konspekt stanowi dziś unikalne źródło ujawniające treść nieopublikowanej dotąd wspomnieniowej książki.

 

Prof. zw. dr hab. Ryszard Bender

„Nasz Wysocki”, koncert który stworzyli i zaprezentują dwaj polscy muzycy przy wparciu Fundacji „OPEN ART.”.

 

„Nasz Wysocki”: przed wydaniem w Polsce nowej płyty

 

Jak poinformowała nas pocztą elektroniczną pani Ewa Goc, wiceprezydent fundacji wpierania kultury „OPEN ART”, w najbliższą niedzielę wieczorem 23 czerwca, w Domu Kultury „Świt” w Warszawie odbędzie się prezentacja nowej płyty zatytułowanej „Nasz Wysocki”, którą stworzyli dwaj polscy muzycy przy wparciu Fundacji „OPEN ART.”.

 

Chcę powiedzieć, że Piotr Kajetan Matczuk na płycie wykonuje piosenki Władimira Wysockiego w przekładzie na język polski pod swój akompaniament na fortepian, a Michał Konstrat gra na gitarze i śpiewa po rosyjsku! Płyta nieprzypadkowo zatytułowana jest „Nasz Wysocki”!

 

Wysocki był i pozostaje jaskrawą postacią w kulturze rosyjskiej. Ale był on bliski Polakom pod względem buntowniczego ducha, pod względem tej odwagi, którą wyrażał w swoich wierszach i piosenkach, trudne chwile życia ludzkiego, pełnego miłości, rozczarowań, niepohamowanych fantazji i trudnych rozmyślań o śmierci. Obdarował nas wszystkich takim oceanem emocji, takim bogactwem rozmaitych tematów, zarówno dowcipnych jak i tragicznych, że już nie wyobrażamy sobie życia bez twórczości Wysockiego!

 

Koncert w ramach prezentacji płyty poprowadzi Jewgienij Malinowski, prezydent naszej fundacji, aktor, który na scenie teatru „Polonia” w Warszawie zagrał rolę Władimira Wysockiego.

 

Zaproszenie skierowano  do wszystkich, którzy kochają kulturę i twórczość Włodzimierza Wysockiego: zajrzyjcie wieczorem 23 czerwca, w niedzielę, do Domu Kultury „Świt” w Warszawie na ulicy Wysockiego 11 na koncert, który rozpocznie się o 18:00. Wiem na pewno, że nie pożałujecie. Serdecznie wszystkich zapraszam.